zamknij
Być kobietą w męskim świecie – wywiad z Izabelą Tomiczek-Pitlok

Być kobietą w męskim świecie – wywiad z Izabelą Tomiczek-Pitlok

0udostępnień

O tym, że siła jest kobietą wiadomo nie od dziś, ale czy kobieta może dać sobie radę w męskim zawodzie i męskim świecie? Oczywiście! Poznajcie Izabelę Tomiczek-Pitlok, która przeszła długą drogę, aby znaleźć się na… budowie w dużej niemieckiej firmie i stać się „szefem w spódnicy”. Zapraszam na rozmowę z kobietą, która obala stereotypy i zmienia męski punkt widzenia.

Witaj Iza! Dziękuję, że znalazłaś czas i zgodziłaś się na wywiad. Chciałam porozmawiać z Tobą o Twojej drodze na szczyt. Nie boję się użyć tego słowa, bo znaleźć się tam, gdzie obecnie jesteś, to tak, jakby zdobyć swój własny Mount Everest! Opowiedz proszę czym się zajmujesz?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Jestem udziałowcem w niemieckiej firmie budowlanej. Kieruję różnymi projektami i dbam o to, aby nie było opóźnień w realizacji kontraktów, które mamy podpisane. Ostatnio udało mi się również wprowadzić naszą firmę na rynek polski i rozpoczęliśmy budowę nowego osiedla w Warszawie.

Jak wyglądała Twoja droga, dlaczego zdecydowałaś się na emigrację?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Wyjechałam za granicę, jak wielu Polaków, w poszukiwaniu lepszej pracy i lepszego życia. Nie znałam języka, więc jak wiele osób wyjeżdżających do Niemiec początkowo pracowałam w charakterze osoby sprzątającej. Po jakimś czasie poznałam mojego obecnego szefa, który zaproponował mi pracę w swojej firmie, pomimo iż nie miałam wykształcenia w kierunku, w którym miałam pracować (budownictwo). Dostrzegł we mnie potencjał, zauważył, że szybko się uczę i postanowił dać mi szansę, ponieważ szukał kogoś do kierowania projektami, które realizowała jego firma. Początkowo pracowałam na dwa etaty, nadal sprzątałam, a oprócz tego byłam kierownikiem na budowie. Do tego cały czas się uczyłam i poszerzałam swoją wiedzę. Nie było łatwo, ale nie chciałam rezygnować z pierwszej pracy nie mając pewności, że poradzę sobie na nowym stanowisku.

Czy nie miałaś obaw podejmując pracę w branży, która stereotypowo przypisana jest mężczyznom? Jak wyglądały Twoje początki?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Jasne, jak najbardziej miałam obawy, cały czas je mam, ale w życiu staram się kierować intuicją i sercem. Czułam, że ta praca, to dla mnie duża szansa. Początki nie były łatwe. W zawodzie, gdzie króluje mężczyzna, gdzie to „on wie lepiej” i, w jego ocenie, najlepiej się na tym zna, ciężko jest udowadniać swoją rację i pokazać swój potencjał.

Na początku próbowałam forsować to, co według mnie było najlepsze dla firmy, próbowałam z nimi walczyć, ale to nic nie dawało, wręcz przeciwnie było jeszcze gorzej. Potrzeba było czasu, aby się do mnie przekonali. Jednak od początku, oprócz osób nastawionych negatywnie, była w firmie również grupa tych, którzy okazali mi duże wsparcie, do których zawsze mogłam zadzwonić, którymi mogłam się posiłkować. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem dla nich męcząca, że chcą, abym dała im spokój. Z tymi osobami stworzyliśmy jakby rodzinę i obecnie wzajemnie się wspieramy.

Wraz z upływem czasu zyskałam szacunek pracowników, zaczęli się liczyć z moim zdaniem i przestali traktować mnie jak intruza. Nigdy nie okazywałam przy pracownikach swojej słabości, starałam się być silna i myślę, że to ich do mnie przekonało. Z czasem zrozumieli, że kobieta na budowie również może być dobrym szefem. Teraz dużo ze sobą rozmawiamy, dyskutujemy nawet, jeśli mamy odmienne zdanie i nie zawsze się ze sobą zgadzamy. Jeśli mają jakiś problem nie idą już do głównego szefa, ale zwracają się z nim do mnie i próbujemy razem go rozwiązać. W mojej ocenie to jest przełom i ogromny krok na przód. Dziś czuję się już dobrze w firmie.

Skąd czerpałaś wiedzę o zupełnie nowej dla Ciebie branży?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Powiem ci, że wydaje mi się, że mam do tego jakiś wewnętrzny instynkt. Dużo oglądałam filmików na YouTube, korzystałam z ogólnodostępnych materiałów, szkoleń. Jak już wspominałam mogłam również liczyć na wsparcie osób w firmie, które chętnie dzieliły się ze mną swoją wiedzą. Z racji tego, że zajmujemy się budową i wykończeniówką nie były to dla mnie tematy aż tak ciężkie. Przeważnie stosujemy te same technologie, ewentualnie trochę się je rozszerza, ale struktura budowania budynków i ich wykańczanie często w kolejnych projektach się powtarza.

Czy mogłaś liczyć na wsparcie ze strony szefostwa czy wręcz przeciwnie do wszystkiego musiałaś dojść sama?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Muszę powiedzieć, że od początku miałam ogromne wsparcie w szefie i całym zarządzie. Naprawdę dużo mi pomogli. I choć nie było łatwo, i nadal nie jest, to ich wsparcie wiele dla mnie znaczy. Mimo tego, że zarządzam zespołem ludzi jestem traktowana na równi z pozostałymi współpracownikami i nie mam taryfy ulgowej. Jeśli popełnię jakiś błąd, podejmę złą decyzję, nikt nie patrzy na mnie jak na słabą kobietę czy udziałowca. Muszę tak samo ciężko pracować jak wszyscy i jak wszyscy ponosić konsekwencje swoich decyzji.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w całej tej drodze, którą musiałaś przejść?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Na pewno połączenie tych wszystkich zadań, które na mnie nałożono, czyli prowadzenie firmy, nauka, dziecko, dom, inne zobowiązania i projekty. Bardzo dużo tej pracy było i jest. Cały czas się uczę, staram się doszkalać, rozwijać, nieustannie coś się dzieje.

Trudny był dla mnie również moment, w którym musiałam przejąć na kilka miesięcy kontrolę nad firmą. Jako osoba bez odpowiedniego wykształcenia, doświadczenia, nie znająca dobrze języka. Czułam wtedy lęk, którego nie mogłam pokazać na zewnątrz. Musiałam być twarda i pewna swoich decyzji, choć nie do końca byłam. Jednak wszystko dobrze się potoczyło. To doświadczenie dało mi poczucie, że bardzo dużo mogę, a co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, że jestem silna, bo się nie poddałam.

Cieszyłam się swoimi małymi sukcesami tym, że nie było strat, że zarząd był ze mnie zadowolony. Dzięki temu, że podołałam temu trudnemu zadaniu zostałam udziałowcem. Przeszłam swego rodzaju próbę sprawdzają czy jestem ambitna, czy można mi zaufać, czy zasłużyłam na szansę, jaką mi dano. Gdy dowiedziałam się, że zostanę udziałowcem i otrzymam udziały w firmie nie mogłam w to uwierzyć. W tym momencie przekonałam się o tym, że dobro powraca. Warto być w życiu dobrym, nie poddawać się, robić swoje, iść czasami pod prąd, upadać, podnosić się, warto dążyć do swoich marzeń i celów.

Niejednokrotnie jest bardzo ciężko, ale wtedy wiem, że muszę przetrwać ten okres, bo przyjdą również lepsze dni. Wiem, że gdy osiągnę już odpowiedni poziom wiedzy i doświadczenia będę miała więcej czasu. Teraz ciężko pracuję.

Obecnie prowadzimy budowy w Niemczech i jak wspominałam rozpoczynamy nowy projekt w Polsce, w Warszawie, do tego mam 7-letnią córkę, której nie mogę zabierać do Polski, ponieważ chodzi do szkoły. To wszystko muszę ze sobą łączyć tak, aby nikt i nic na tym nie cierpiało i nie jest to łatwe.

Teraz podczas projektu w Warszawie, czuję się pewniej, bo jest to moja ojczyzna, mój język. Chociaż z drugiej strony też nie jest łatwo, bo wiadomo inny kraj to inne wymogi, przepisy, inne standardy, ale odnajduję się w tym. Mogę powiedzieć, że czuję się spełniona na tym etapie życia, na którym teraz jestem.

Jak udało Ci się odnaleźć w męskim świecie? Jaki on jest z Twojej perspektywy?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Z natury jestem osobą komunikatywną, bardzo łatwo nawiązuję kontakty i to z pewnością mi pomogło. Jestem bardzo otwarta i ludzie do mnie lgną, mam dużo znajomych, przyjaciół. Gdy prosiłam o pomoc, wsparcie w większości przypadków je otrzymywałam (z nielicznymi wyjątkami). Większość osób jest dla mnie życzliwych, dlatego nie miałam jakichś problemów czy ograniczeń. Jedyną barierą była moja płeć. Kobieta na budowie? Co ona może wiedzieć więcej, lepiej niż mężczyzna, który pracuje w tym zawodzie 20 lat? A ona przychodzi i nic o tym nie wie. Z taką postawą spotykałam się na początku. Z czasem jednak mężczyźni zaczęli się do mnie przekonywać, zaczęli mi ufać i zaczęli ze mną współpracować.

Jak wygląda Twoja praca na co dzień?

Izabela Tomiczek-Pitlok: To zależy od dnia. Zazwyczaj staram się rozpoczynać dzień o tego, że komunikuję się z zespołem, sprawdzam czy wszystko w porządku, czy wszyscy są w pracy, czy czegoś potrzebują, czy mają jakieś problemy. I choć nie mam tego w zakresie obowiązków to chcę, aby moi pracownicy wiedzieli, że się tym interesuje, że zależy mi na tym, aby im się dobrze pracowało, że ich praca jest dla mnie ważna. Chcę, żeby mieli to, co jest im potrzebne, żeby czuli, że ich słucham i wspieram na tyle, na ile to możliwe.

Są dni, gdy muszę odbierać mnóstwo telefonów, odpowiadać na maile. Czasami po prostu ubieram trampki – mój znak rozpoznawczy (śmiech), dres, kamizelkę, kask i jadę na budowę, zobaczyć na żywo, co się tam dzieje, jak idzie praca, wchodzę w ich świat, w ich środowisko. Czasem dźwignę wiadro, wezmę młotek, spytam co u nich słychać.

Powoli tworzę sobie swój własny schemat działania, a po powrocie do domu staram się odciąć od pracy.

Jakim jesteś szefem? I jak udało Ci się zbudować swój autorytet?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Pewnie każdy na moim miejscu powiedziałby: „jestem dobrym szefem”, a ja powiem tak: „staram się być dobrym szefem”. I choć popełniam dużo błędów, to wiem, że na nich również się uczę, staram się ich nie powielać i to jest najważniejsze.

Jestem również wymagająca, konsekwentna, czasem muszę pewne rzeczy od pracowników egzekwować. Jednak staram się być również ludzkim szefem. Nie jestem już tak bardzo otwarta jak na początku, bo przekonałam się, że ludzie to wykorzystują. Wydaje mi się, że będąc kobietą szefem mam w sobie większą wrażliwość niż mężczyzna, bardziej analizuję problemy, szukam rozwiązań. Jeśli ktoś trafia do mnie z jakimś kłopotem zawsze staram się pomóc, ale wiadomo nie zawsze jest to możliwe. Jako szef muszę patrzeć również na ogół, nie mogę pomóc jednej osobie, a zaszkodzić reszcie. Do każdego muszę podchodzić indywidualnie, ale również muszę patrzyć zespołowo. Jak każdy mam swoje lepsze i gorsze dni. Czasem muszę podejmować trudne decyzje, np. o zwolnieniach pracowników, ale zawsze daję im najpierw drugą szansę.

Wiadomo przy tak dużej ilości pracowników, firm podwykonawczych nie jestem w stanie każdego pracownika znać. Jednak staram się cały czas mieć kontakt z głównymi zarządzającymi daną ekipą i być na bieżąco, wiedzieć, co się tam dzieje i po części żyć ich codziennością. I wydaje mi się, że to jest dobra droga. Założyłam sobie, że będę traktować moich współpracowników tak, jak sama chciałabym być traktowana i tego się trzymam.

Co uznajesz za swój największy sukces?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Przetrwanie (śmiech), zdobycie zaufania ludzi, podołanie zadaniu prowadzenia firmy i wprowadzenie naszej firmy na polski rynek, który nie jest łatwy. Na dzień dzisiejszy to moje największe sukcesy.

Jakie są Twoje plany zawodowe na najbliższy czas?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Wytrwać w założonych celach, zrealizować projekt w Warszawie, dokończyć rozpoczęte inwestycje i dobrze poprowadzić nowe, które będą pod koniec roku tak, aby nie było żadnych opóźnień i kar.

Czego mogę Ci życzyć w takim razie? Dalszego spełnienia i nowych wyzwań?

Izabela Tomiczek-Pitlok: Abym wytrwała w tym, co robię, żebym miała dużo siły, zdrowia, bo ono jest najważniejsze i żebym się w tym wszystkim nie zatraciła. Abym potrafiła znaleźć czas na spełnianie marzeń, na wypoczynek i miała kontrolę nad tym wszystkim, co robię na co dzień. Żebym się nie zmieniła, trzymała się swoich wartości.

W takim razie tego właśnie Ci życzę. Dziękuję za rozmowę.

zdjęcie:

Fotograf: Ela Kaleta
Mua, styling Patrycja Dobrowolska

Jakie buty sportowe są najmodniejsze w sezonie 2018?

Cztery nietypowe elementy kobiecej garderoby